No i mam ferie 😉 Kuba poszedł dość późno ode mnie wczoraj. Przed snem zagadałam się jeszcze z kolegą. I tak wyszło, że dopiero koło pierwszej zasnęłam. Zbytnio się tym nie przejmowałam, bo liczyłam na to, że rano odeśpię. Jak wielkie było moje rozczarowanie, to chyba nie trudno sobie wyobrazić. 6.30 coś, jeszcze ciemno na polu, ja wpół przytomna słyszę jakieś huki w kuchni. Nie trzeba było długo czekać…wpada mama do pokoju. „Za piętnaście minut masz wstać, posprzątać dom i się ubrać. O ósmej ma przyjść koleś” (chodziło jej o gościa, który układał nam płytki w wc niedawno, miał coś tam jeszcze zamontować). Słowa te przeszyły mnie na wskroś. Nie mogłam z siebie nawet wykrztusić słowa sprzeciwu, bo jedyne o czym marzyłam to odwrócić się na drugi bok i błogo zasnąć. Jednakże nasilający się hałas w domu skutecznie mi to uniemożliwiaj. Dodatkowo braciszek przywędrował do mojego pokoju, zdrowo mną potelepał i chcąc nie chcąc w kilka minut później zwlekłam się z łóżka. Niechętnie wzięłam się za owe sprzątanie i po chwili pół żartem pół serio powiedziałam mamie, że to było perfidne z jej strony zdzieranie mnie w wolny dzień o tak wczesnej porze. Ona puściła to jednak między uszy i wydawała mi kolejne polecenia. Przeżyłam swój horror, odprawiłam gościa i siedzę sobie teraz w ciszy i spokoju przed kompem. Ciekawa tylko jestem jak długo. Staram się jednak pozytywnie na to wszystko patrzeć. W końcu dwa tygodnie wolnego 🙂 Żeby tylko Kubusiowi dobrze poszedł egzamin to będzie można spokojnie spędzić ferie. Wierzę w Niego, bo wiem że jest mądry i na pewno da sobie radę. Tylko że tradycyjnie się nic nie uczył no i się denerwuje.
Wczoraj był tłusty czwartek. Nie wiem jak to się stało, ale do drugiej lekcji nie miałam o tym bladego pojęcia. Dopiero koleżanka mnie uświadomiła. No i tak wyszło, że ściągnęłam kolegę z pączkami na miasto. W tamtym momencie owe pączki były niezbędne. Nie wiem na kogo/co bardziej czekałam. Czy na Niego czy na te pączki ;D Wiem, nie powinnam tak mówić, ale byłam tak strasznie głodna, że ssanie w brzuchu przesłaniało mi cały świat. Zaraz po szkole miałam korki, a po korkach poszłyśmy z dziewczynami kupić właśnie temu koledze prezent na sobotnią osiemnastkę. Godzina 16 coś a ja o jednej kanapce. Czułam, że usycham. Wszystko byłoby fajnie (przyszedł, przyniósł pączki, połaziliśmy po mieście, pogadaliśmy), gdyby nie chora zazdrość dziewczyn. Nie wiem, co w nie wstąpiło. Cały czas próbowały mnie przy nim oczernić, dogadywały mi, zachowywały się niezwykle dziecinnie. Jak się zorientowałam co i jak powiedziałam swoje i zaczęłam rozmawiać tylko z tym kolegą, totalnie je ignorując. To chyba do reszty wkurzyło jedną z nich, bo gdy wsiadłyśmy do autobusu zaczęła mnie umoralniać (ta co mówi, że dla niej fakt, że jakiś chłopak ma dziewczynę nie stanowi żadnej przeszkody, by z nim być o.O) co ja robię, że go podrywam, robię mu nadzieję, mieszam mu w głowie. Śmiać mi się chciało. Chłopak jest dorosły, sytuacja między nami jest wyjaśniona, wie że mam Kubę i Go kocham i że On nie może na nic liczyć, a ta takie teksty. Jej wywody skwitowałam jednym zdaniem, że przynajmniej nie jestem taka jak Ona, po czym się zamknęła. A o tych jej wymysłach powiedziałam koledze. Był szczerze zdziwiony, bo tak jak mi się wydało, wie co i jak i że jesteśmy tylko znajomymi. Ostatnio mam wrażenie, że ten ‘zobowiązujący’ wiek Go nieco zmienił. Bardziej trzeźwo patrzy na pewne sprawy, bo w końcu jest już niby dorosły. Tak też od zawsze chciałam go traktować, a ta która na mnie tak naskoczyła, zrobiła z relacji damsko-męskich dzieciniadę. W przedszkolu dawało się nadzieję etc. Nie uważam, że jestem wielce dorosła. Jeszcze tkwi we mnie małe, bezradne, naiwne dziecko. Ale życie mnie trochę nauczyło i czasami może zbyt poważnie podchodzę do pewnych spraw. Nie wyszłam na tym jednak jeszcze nigdy źle, więc nie narzekam. No i nie lubię, jak ktoś mnie poucza. Zwłaszcza ktoś kto struga mądrzejszego ode mnie, a nie ma bladego pojęcia „co się z czym je”. Młodsza o rok, zakochana w sobie (zdaje jej się że jest najpiękniejsza na świecie i zawsze to otwarcie mówi) nie może przeboleć faktu, że ów kolega woli rozmawiać ze mną, a nie z Nią i to ja mu się kiedyś podobałam nie ona. Przykre jest jednak to, że przez urażoną ambicję oczernia mnie, czy Kubę w Jego oczach. A najśmieszniejsze jest to, że od dłuższego czasu, z marnym skutkiem, próbuje sobie z Kuby zrobić osobistego szofera.
Cieszę się, że mam tego Kubę. Przynajmniej teraz takie głupie docinki życzliwych koleżanek spływają po mnie nie pozostawiając większego śladu. Nauczył mnie nie przejmować się głupotami i walczyć o swoje, i za to jestem mu najbardziej wdzięczna 😉