Rate this post

Dziś mam dzień tylko dla siebie. Kuba oznajmił mi to rano, odwożąc mnie do szkoły. Powód? Brak samochodu – u mechanika, no i mój Kubuś umówił się z kolegami na piwo. Jak mi to powiedział od razu w głowie zaświtało mi tysiąc pomysłów na dzisiejszy wieczór ;D Początkowo chciałam iść z koleżanką na miasto, do kawiarni etc. Z pełną głową genialnych pomysłów i nadzieją, że uda mi się ją wyciągnąć, pobiegłam jej szukać. Jakież było moje rozczarowanie, gdy stwierdziła, że nigdzie nie idzie, bo nie ma kasy… Sądzę jednak, że to była tylko wymówka, bo cały dzień jest na mnie jakaś obrażona, zupełnie nie wiem za co, ale mniejsza o to 😉 Po „delikatnej” odmowie, zaczęłam przeglądać zakamarki mojego umysły w poszukiwaniu innej opcji spędzenia wieczoru. Po krótkim namyśle sms z zaproszeniem poszedł do kolegi, właściwie mojego przyjaciela… I tak już od dawna próbujemy się umówić, żeby się zobaczyć, ale zawsze coś wypada. Z tego co mi odpisał, to jest chętny, kwestia tylko tego czy go rodzice puszczą. Miejmy nadzieję, że tak 😉 A jeśli i to nie wypali, to wtedy będę się dalej zastanawiać.

Dzisiaj w szkole było śmiania co nie miara. Po pierwsze to niezwykle interesująca lekcja TI. Krótki schemat planu zajęć: 10min wykładu, którego i tak nikt nie słucha; przejście profesora do kantorka; nasze „róbta co chceta”. No i w tym ostatnim punkcie oglądaliśmy kompilacje na youtube. Akurat kolega wybrał dobry filmik i płakałyśmy z koleżanką ze śmiechu. Pod koniec lekcji profesor wyłonił się z kantorka i nieco podenerwowany zaczął nas upominać, niestety bezskutecznie. Nie było chyba ani jednej osoby, która by go słuchała. W szampańskich nastrojach udaliśmy się na matmę i tak zakończyliśmy tydzień w szkole.

Mnie rozbawiła jeszcze jedna sytuacja. Druga lekcja – wf. Z racji tego, że jestem zwolniona z ćwiczeń zadzwoniłam do kolegi, żeby mnie odwiedził, co by mi się nie nudziło. A że on w piątki zaczyna lekcje dopiero koło 13 tak też chętnie skorzystał z zaproszenia. Jakoś tak zazwyczaj było, że widywaliśmy się w szatni. Tak też było i tym razem. „Pech” chciał, że dziewczyny miały tam właśnie wf (koło szatni mamy siłownię). Tak też wielokrotnie przechodziły koło nas i gdy już były za plecami kolegi patrzyły w moją stronę niezwykle zdziwione. Chyba wszystkie wiedzą, że jestem z Kubą, a tu stoję z obcym facetem i świetnie się z nim dogaduję. Ich miny były bezcenne ;D Dezorientacja w ich oczach mówiła sama za siebie. A potem setki pytań… kto to? Po co? Dlaczego? Kuba wie? Będzie zły? Powiesz mu? Nie wiem dlaczego ale ja to lubię. Zawsze lubiłam wywoływać zamieszanie i chyba nadal lubię. Może ktoś powie, że to nie w moim stylu, bo ja taka nieśmiała, skromna etc, ale… 😛

Oo przypomniało mi się. Już chyba wiem dlaczego ta moja koleżanka – Paulina, tak strasznie się dzisiaj na mnie sfoszyła. Po pierwsze dlatego, że nie dałam jej znać o wizycie owego kolegi (podobno miałam do niej zadzwonić; ale tego nie zrobiłam, bo…mi się nie chciało najzwyczajniej w świecie; chciałam sama z nim pogadać, bez głupich docinek i komentarzy), po drugie dlatego, że na jej stwierdzenie, że Anka chce ją wyciągnąć jutro do klubu na imprezę, ja śmiało odpowiedziałam, że gdyby mnie zapraszała to bym chętnie skorzystała, bo od dawna marzy mi się jakaś impreza. I tu wyniknął wielki problem, bo Paulina tydzień temu chciała mnie znowuż wyciągnąć na dyskotekę, z tym że do tandetnego klubu w naszym mieście, w którym byłam już nie raz i najzwyczajniej nie chciało mi się tam z nią iść. Po trzecie i ostatnie nie może przeboleć tego, że nie wzięliśmy ją rano z Kubą do szkoły i musiała bidula jechać autobusem. Mówiłam jej, że jak chce to może z nami jechać, ale nie wiem co jej do łba strzeliło i obrażona poszła na autobus. Prosić nie będę, to nie ona mi łaskę robi 😉

Ogólnie pozytywnie. Został ostatni tydzień nauki przed feriami i wolność dwa tygodnie. Brata nie ma od środy. Cisza, spokój i nadzwyczajny komfort psychiczny. Nikt nie kruczy nad głową, nikt nie gra po nocach telewizorem i nikt też nie wynosi śmieci…;/ Normalnie koszmar. Zawsze on to robił, a teraz… Chyba muszę złapać za worki i dylać na śmietnik. Szczerze to mi się baaardzo nie chce, zwłaszcza że dzisiaj znowu wziął jakiś większy mróz. A tak się ostatnio cieszyłam, patrząc przez okno na historii na bank spółdzielczy, gdzie termometr pokazywał aż plus 5 stopni! Pech chciał, że Kuba dzisiaj wybiera się na to piwo i znowu mi się przeziębi tak jak to ostatnio było. Ale już się ani nic nie odzywam, bo będzie że mu zabraniam albo że jestem przewrażliwiona. Ale co mi z Niego chorego? Raz, że nie mogę patrzeć na to, jak się męczy, a dwa – przychodząc do mnie, kładzie się i jest nie do życia. Mam nadzieję jednak, że im tyłki szybko przemarzną i schowają się „w kebabie” lub gdzieś indziej.

Póki co szykuje mi się wyprawa do spowiedzi. We wtorek msza za dziadzia. Dokładnie 02.02 minęło cztery lata. Nie wiem, gdzie ten czas się podział. Dopiero co biegłam zszokowana i przerażona do dziadków w nadziei, że wszystko będzie dobrze. Dopiero co… A tu już cztery lata bez Niego. Teraz i tak już jest co raz lepiej. Jeszcze pół roku temu na samą myśl, że Jego już nie ma łzy same kapały z policzków. Co nie znaczy, że teraz nie kapią…

Może jeszcze coś pozytywnego na koniec. 13.02 ta nieszczęsna osiemnastka kolegi, który był dzisiaj w szkole. Nieszczęsna dlatego, że większości ludzi tam nie znam (co z drugiej strony stwarza szanse na nowe znajomości ;D), poza tym nie będzie się jak ani napić, bo zaraz będzie gadanie ze strony „świętej” koleżanki, dodatkowo dzisiaj się dowiedziałam, że mają tam tańce odchodzić o.O Jestem przerażona tym faktem… Solenizant w końcu będzie miał okazję, żeby wyrwać mnie do tańca. Ostatnia taka próba skończyła się nieudaną macanką z Jego strony i wielkim obrażeniem z mojej ;D (ale chłopak musiał przepraszać, ehh gdzie te czasy ?;D różę nawet dostałam i to nie jedną ;D) Z jednej strony nie chce mi się tam iść, z drugiej zaś nie mogę się doczekać. Wyjście zawsze mam..jak mi się nie spodoba, telefon do Kuby i wieczór udany na pewno 😉

Jest jeszcze jedna sprawa, o której chcę napisać, ale może to już następnym razem, bo szczerze mówiąc teraz mi się już nie chce. Krótko mówiąc: interesująca lekcja religia i krótka rozmowa z koleżanką na temat seksu przed ślubem.

To by było tyle na dzisiaj 😉

Zakochałam się ostatnio w tej piosence. Słucham jej non stop na okrągło. Uspokaja mnie. Poza tym babka ma genialny głos… Pozazdrościć. No i przypominają mi się stare czasy kiedy to przyjaciel podsyłał mi takie kawałki i wiele innych 😉